niedziela, 31 sierpnia 2014

Last day of Holidays

Mówisz, że koniec spacerków?
 Cześć!
     Och, świadomość obecnej sytuacji strasznie mnie przytłacza... Koniec długich spacerów o zachodzie słońca, koniec ćwiczeń agility, koniec codziennych wypadów do zoologicznego (tak, tak, tak, prawie codziennie przynosiłam suni jakieś smaki)... Oczywiście, będziemy chodzić na spacerki i ćwiczyć agi, weekendami jeździć na wycieczki i spędzać razem dużo czasu. Nauka nie zajmie mi przecież aż tyle, wystarczy godzinka dziennie, żeby mieć z wszystkiego 4/5/6.
     Ale i tak jestem zła i smutna. Żeby jeszcze chociaż tydzień! Niestety nic na to nie poradzimy, ale przecież trzeba myśleć pozytywnie - niedługo Dzień Nauczyciela, potem Wszystkich Świętych, Odzyskania Niepodległości, Boże Narodzenie, ferie, Wielkanoc, majówka i.... wakacje! Jest naprawdę bardzo dużo świąt i wolnego. A zawsze można się "rozchorować" ;)
     Korzystając z ładnej (nie powiem pięknej, ponieważ raz było ślicznie, a raz pojawiały się chmury - ale deszczu nie było) pogody wybraliśmy się z Daisy i z rodzicami do Parku Krajobrazowego w najbogatszej dzielnicy Krakowa :P
A tak na serio to nie ma szału, wolę naszą okolicę - też mamy Rezerwat Przyrody. Ale wracając do tej wycieczki. Park bardzo ładny, usadowiliśmy się z tatą i mamą na ławce, a Dejzula biegała sobie wolno. :)
A teraz uraczę Was kilkoma fotkami makro lub nie. Pierwsze cztery są z wczorajszego spaceru:
     A tak poza tym, oto filmik z wczorajszych ćwiczeń:
     Co by tu jeszcze napisać... No nic, powodzenia jutro! ;)

PS. Bardzo dziękuję za wszystkie głosy w ankiecie! :) Za kilka dni ukaże się recenzja, ale wyjaśniam - nie uprzęży Julius, tylko innych szelek, które sunia miała dostać na urodziny. Natomiast Juliusów jeszcze nie zamówiłyśmy.

PS2. Prosimy o głosy!
 https://apps.facebook.com/socialappspl/campaigns/ycvc3QWoCTLH/entries/62643

piątek, 29 sierpnia 2014

Informacje

     Hej! U Was też na te ostatnie 4 dni poprawiła się pogoda? Bo u nas błękitne niebo i cieplutko, a najpiękniej jest wczesnym rankiem - aż chce się wyjść na spacer! ♥
     Dzisiaj taki post typowo informacyjny, ponieważ mam Wam trochę tekstu do przekazania, a nie lubię pisać jednego posta na milion spraw. I tak dzisiaj nie miałam na nic sensownego pomysłu, szczególnie że ostatnie posty były, żeby nie powiedzieć, do dupy... Nie podobały się ani mnie, ani Wam. Ale początek roku szkolnego, zawsze będzie więcej tematów i notki na pewno będą ciekawsze ;)

1. Ostatni post szczególnie chyba mi nie wyszedł, zauważyłam to po ilości i treści komentarzy... Ale to nawet dobrze, bo więcej już takiego nie napiszę. Oczywiście będą recenzje, ale trochę z nimi przystopuję, bo chyba Wam się już nudzą... Apropos postów - następny ukaże się 1. września, a kolejny, kiedy wreszcie przyjdą szelki. ♥ Będzie to część pierwsza ich recenzji. Wyjaśnię od razu teraz - akcesoria typu obroże, smycze, szelki będę recenzować w dwóch częściach. Pierwsza to będzie po jednym czy dwóch spacerach, wezmę pod uwagę cenę, szybkość dostawy, pierwsze wrażenie itp. Natomiast drugą część napiszę po kilku tygodniach używania, czyli o wytrzymałości, łatwości czyszczenia, wygodzie użytkowania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :).

2. Jutro wreszcie przyjeżdża Daisy'unia z moimi dziadkami! :) Jeśli pojutrze lub w poniedziałek będzie ładna pogoda, wybierzemy się wreszcie na długi spacerek. Och, jak dawno nie byłyśmy na długim spacerku... Jak już pójdziemy, to na pewno będą zdjęcia, a może nawet filmik, kto wie. Poza tym, chcę zacząć uczyć sunię takiej jednej sztuczki... Ale nie powiem Wam konkretnie, bo może się okazać, że Dejzula tego nie opanuje. Tak więc czekajcie, a jak będą jakieś postępy, to na 100% o tym napiszę.

     Chyba tyle tych informacji... Wiem że mało :D Nie zdziwię się, jeśli ten post Wam się nie spodoba, w końcu nie ma w nim nic ciekawego. Ale obiecuję, że od następnego będzie o wiele lepiej! Pozdrawiam. :)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Test: Piłka z kolcami Trixie

Niedawno moja mama kupiła Daisy'uni tą piłkę na urodziny. Pomyślicie pewnie: piłka jak piłka, ani żadna świetna marka, ani nic, to po co ją recenzować? Otóż nie macie racji, ponieważ to piłka inna od tych, które miałyśmy do tej pory. Gorsza, lepsza? Wszystkiego dowiecie się za chwilę.

Jak zwykle, zacznijmy najpierw od parametrów. Piłka została zakupiona w małym sklepie zoologicznym w miasteczku pod Krakowem. Kosztowała 8,60 zł. Oprócz niej była jeszcze czerwona. Możliwe że jeszcze inne kolory są, ale ja nie miałam ich do wyboru. Nie wiem ile zabawka ma średnicy, ale powiem tak: nadaje się raczej tylko dla średnich psów. Dla małych jest zdecydowanie za duża - sunia ledwo utrzymuje ją w pyszczku, a dla dużych na pewno będzie za mała. Za tą cenę szczerze powiedziawszy spodziewałam się czegoś więcej, ale nie jest ona aż tak wysoka ;) Poniżej zdjęcie jeszcze w opakowaniu.
Kluska kocha piłki - mogą być różnych rozmiarów, kolorów czy firm, ale wszystkie są świetne do zabawy. Z tą na początku było podobnie - wystarczy że trzymałam ją w ręce, skakała na mnie i prosiła o rzucenie. Potem jednak sytuacja trochę się zmieniła.

Okazało się, ze piłka w przeciwieństwie do wszystkich naszych poprzednich wcale się nie odbija. Sunia owszem, na komendę ją aportowała, ale nie miała z tego takiej radości jak zwykle. A czasami nawet nie chciało jej się pobiec (co jeszcze nie zdarzyło się przy żadnej naszej piłeczce). Nie nadaje się ona również do samodzielnej zabawy w domu z tego właśnie powodu, że się odbija i pies nie ma z jej gonienia żadnej frajdy. Nie powiem, że jej zakup to była kompletna porażka, ale tak jak już napisałam - spodziewałam się czegoś lepszego :)
Jak z wytrzymałością, pewnie zapytacie. Co do tego nie mam zastrzeżeń - nie widać (jeszcze) wcale śladów po zębach, choć podejrzewam że jakiś duży pies mógłby ten winyl przegryźć... Ale pisałam już, że to piłka z pewnością nie dla psów dużych ras. Z czyszczeniem też nie ma problemu - wystarczy ją opłukać wodą. Nie testowałyśmy jej co prawda w jakichś ekstremalnych warunkach typu wielkie błoto, bo nie mamy gdzie, ale dla takich średnio aktywnych ;) psów będzie w sam raz. :)
Teraz, żeby nie było, powiem coś o zaletach - sunia z wielką przyjemnością memłała piłkę i podejmowała (oczywiście nieudane :D) próby połknięcia, co widać na powyższym zdjęciu. Jeśli ktoś nie ma na co wydawać pieniędzy, warto tą piłeczkę kupić, choćby z ciekawości jak się spodoba. Mi kupiła ją mama, więc co, miałam protestować? ;D U nas zdała test na czwórkę, ale to nie znaczy, że u kogoś innego nie okaże się najlepszą zabawką świata.
Podsumowanie
Plusy:
+ dla małego i średniego psa wytrzymała
+ nie brudliwa i łatwa w czyszczeniu
+ w porównaniu do niektórych rzeczy cena jest dość niska, ale mogłaby być jeszcze niższa
+ łatwa dostępność w prawie każdym stacjonarnym sklepie zoologicznym

Minusy:
- jeden uniwersalny rozmiar, który nie pasuje dla małych i dużych psów
- małemu psu wyślizguje się z pyszczka
- nie odbija się
- mało atrakcyjna dla psa (przynajmniej w naszym przypadku)

PS. Przepraszam bardzo za jakość niektórych zdjęć w tym poście :(

niedziela, 24 sierpnia 2014

Sto lat, Kluseczko! ♥

     A więc nadszedł ten dzień... Wczoraj sunia skończyła rok. To był dzień pełen wrażeń... Nie tylko ze względu na urodzinki, ale także inne rzeczy. O urodzinach będzie w filmiku, który dodam na końcu posta, a tu napiszę o pozostałych sprawach. :)
     Napiszę jeszcze tylko o prezentach i torcie, bo w filmikowej relacji nie było miejsca na taki szczegółowy opis.

     Prezenty dla suni:
♥ serdelek na sznurku ode mnie i mojej mamy
♥ pedigree Schmackos ode mnie i mojej mamy
♥ piłka z gąbko-pianki od mojej babci
♥ piłka z kolcami Trixie od mojej mamy
♥ krople przeciwko pchłom i kleszczom FIPRex od mojej mamy
♥ szelki guardy Oh My Pet od moich rodziców (ale jeszcze nie doszły)
     Daisy bardzo ucieszyła się z tych prezentów, najbardziej z serdelka i smakołyków. A piłkę z gąbko-pianki wyżarła już do połowy :D

     Że zrobię torcik dla psa postanowiłam sobie już dawno temu, ale wiecznie nie miałam na niego pomysłu. Na szczęście kilka dni przed urodzinami na jakimś blogu natknęłam się na przepis, i trochę go przerobiłam, bo był mało urozmaicony. Ostatecznie w torcie znalazły się: smakołyki z Niemiec, pedigree Schmackos, szynka, ser żółty, wędzony łosoś (nie ma go na zdjęciu), pasztet Butcher's Gastronomia i chyba tyle.
I gotowy wyrób:
~~~
     Wczoraj po spacerze z moją mamą przyszłam się z sunią przywitać i niestety czekała na mnie niezbyt miła niespodzianka :/ Sunia nie była nawet wcale brudna, po prostu... jechała gównem. A mama nie mogła znaleźć usprawiedliwienia dla zaistniałej sytuacji. Ba, nie miała nawet pojęcia, od czego jamnior tak śmierdzi. Decyzja zapadła jednak jednomyślnie - pakujemy Dejzulinę do wanny.
     Niestety pech to pech - szampon dla psów został w Krakowie. Na szczęście mama gdzieś wyczytała, że ludzi i zwierzęta można myć... płynem do garów. Tak, ludwikiem. Spodziewam się Waszej dezaprobaty dla tego czynu, ale nie było innej możliwości. Umyłam sunię właśnie tym. Nie jestem pewna czy dobrze, bo po raz pierwszy kąpałam psa, a poza tym nikt z rodziny nie był łaskawy mi w tym pomóc. Tata pewnie by to zrobił, ale był jeszcze w pracy.
     Sunia była bardzo grzeczna. Na początku chciała mi spierniczać, ale kiedy zobaczyła że nie da rady (porządnie zamknęłam drzwi od łazienki) - poddała się.
     Po kąpieli sunia prześlicznie pachniała i miała wyraźnie ładniejszą sierść - lśniącą i jedwabistą. Myślę że jednak warto umyć psa ze trzy razy w roku. Tylko że szamponem dla psów.
Jaki zaciesz na myśl o wyjściu :D
Piękna i wykąpana :)

     I Filmikowa Relacja z Urodzin:
     A tutaj także nasza zabawa z agi:
Pozdrawiam!

wtorek, 19 sierpnia 2014

Test: Trixie Jumper

Nie będę się rozpisywać na temat co to jest KONG, bo na pewno każdy z Was zna ten typ zabawek ;) Jako że w naszym sklepie zoologicznym nie mogłam znaleźć oryginalnego KONG'a, a poza tym jest on bardzo drogi, zdecydowałam się na kupno jego podróbki/tańszego zamiennika z Trixie. Na metce nie było nazwy ani informacji o tym, że nadaje się do napełniania jedzeniem, ale wydał mi się podobny do Jumperów z internetu (przykład), tylko że ma cztery te "kulki" bałwanka, a one mają trzy. Zapłaciłam za niego więcej niż oferują sklepy internetowe (mój kosztował 17,00 zł, a w internecie znajdziemy oferty już za 10 zł). Mamy rozmiar mały w kolorze (jak widać) niebieskim. Oprócz tego jest też wariant czerwony, pomarańczowy i żółty.

Nie wiem czy gdziekolwiek w sieci znajdziecie negatywną opinię o KONG'u, no chyba że jakiś pies jest wyjątkowym niejadkiem. Z Jumperem jest już inaczej - czytałam kilka wypowiedzi niezadowolonych klientów. A to że guma toksyczna, a to że śmierdzi, a to że mało się w nim zmieści i tak dalej... Jednak więcej jest tych zadowolonych użytkowników, dlatego też skusiłam się i kupiłam Daisy'uni na urodziny (ale z małym wyprzedzeniem :P).
I absolutnie tego nie żałuję! Dejzula wprost uwielbia "rozbrajać" tą zabawkę. :) Czym ją napełniam? Do samego czubka daję odrobinę pasztetu (na przykład takiego), potem kilka psich ciasteczek (na przykład smaczków do szkolenia, albo kawałeczki żółtego sera), następnie namoczoną suchą karmę daję prawie do samej podstawy, a zaklejam to tym samym pasztetem albo masłem orzechowym (nie nutellą!) i wbijam większe ciasteczko zazwyczaj w kształcie kostki. To taka klasyczna kompozycja. A czasami korzystam z przepisów ze strony KONG'a, na przykład na chłodzącą, zamrożoną wersję :)

Jeśli chodzi o czyszczenie, to jest dość łatwe, dlatego spokojnie można do niego wkładać bardziej mokre rzeczy :) Po namoczonej karmie i pasztecie (jeśli pies nie wyliże), po prostu daję go pod wodę, czasami spłucze się sam, a czasami myję go w środku gąbką lub szczoteczką (ale to w bardziej "ekstremalnych" sytuacjach :D).

Na naszym egzemplarzu w ogóle nie było śladów użytkowania, dopóki nie podałam suni zamrożonej wersji. O wiele trudniej było psu zjeść całe wypełnienie, zajęło jej to około 3 kwadranse i pojawiły się ślady zębów, ale nie przeszkadzają one w użytkowaniu.

Poniżej zdjęcia zamrożonego Jumpera

Podsumowanie
Plusy:
+ może zająć psa na wiele godzin, pomocny w nauce zostawania w domu samemu
+ idealny dla niemalże każdego psa
+ może być dużo tańszy od KONG'a, a zazwyczaj sprawdza się tak samo dobrze
+ cztery kolory i dwa rozmiary do wyboru
+ wykonany z naturalnego kauczuku

Minusy:
- nie nadaje się dla bardzo niszczycielskich psów, wtedy lepiej kupić KONG'a Extreme
- zdarzają się "gorsze" egzemplarze, które nieprzyjemnie pachną i smakują
- zmieści się w nim mniej jedzenia niż w oryginalnym KONG'u
- po dłuższym czasie mogą pojawić się ślady zębów i drobne rysy

Tak więc polecam go wszystkim, których nie stać (lub nie mają ochoty tyle wydawać) na oryginalnego KONG'a, a chcą zapewnić swojemu pupilowi odrobinę radochy :)

niedziela, 17 sierpnia 2014

Agi ^^ & other

Cześć!
     Trochę dawno nas nie było :D Ale wolałam spędzać czas z sunią na wsi, niż siedzieć tu. Z tego co widzę, mam spore zaległości w czytaniu Waszych blogów. Nie obraźcie się za to, postaram się nadrobić w najbliższych dniach, ale nie wiem czy uda mi się wszystko.
     Co u nas? Oj, dużo się działo... :) Spacerki, spacerki, i jeszcze raz spacerki! A także aktywne spędzanie czasu w ogrodzie. Pozwólcie że dodam "kilka" zdjęć.
Na początek ze spacerku
Teraz z wypadu nad rzekę
I inne:
Nowa piłka :)
     To tyle w temacie zdjęć. Mam nadzieję że Wam się podobają :) A teraz przejdźmy do właściwego tematu notki - AGILITY! :)
     No więc mamy już część toru z prawdziwego zdarzenia.
     Tata przywiózł 4 deski, które wystarczyły na dwie hopki i nowe podpórki do "oponki". Stacjonaty mają regulowaną wysokość - jedna 10 i 20 cm, a druga 10 i 15 cm (po zrobieniu pierwszej stwierdziłam, że 20 cm to może być troszkę za wysoko). Oto nasz obecny "tor":
Jak sobie sunia skacze:
I zasłużony odpoczynek:
     Pierwszy raz ćwiczyłyśmy jak widać na smyczy, ale teraz już bez i jest nieźle :) Oto filmik z pierwszego razu:
     To tyle. Chciałybyśmy Wam jeszcze serdecznie podziękować za 14 komentarzy (nie licząc moich) pod poprzednim postem. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! Dzięki też na wszystkie like'i, bo przybyło ich całkiem sporo :)
Pozdrawiamy!