piątek, 11 lipca 2014

Very Long Post.

Hejka!
     No więc powracamy do Was po dwóch tygodniach wakacji... Z mnóstwem zdjęć, dwoma filmikami, i wieloma nowinkami. :) Nie dodam wszystkich zdjęć, a filmik tylko jeden (drugi może przy okazji, bo nie ma w nim nic nowego). Zaczniemy od ogółu. Czyli jak mijał nam czas na wsi? Ja głównie łaziłam z aparatem po ogródku. A Daisy? No cóż, ona nie robiła nic szczególnego... Ale o tym za chwilę ;)
To były te fotki z "po deszczu". Teraz z nieco słoneczniejszej pogody.
     To były zdjęcia z naszego ogrodu. Sunia wreszcie mogła się wybiegać, i to na własnym terenie! :) Byliśmy też z rodzicami i psiną nad rzeką, gdzie jest piaszczysto-kamienista plaża. Kiedy na nią weszliśmy, Daisy'unia pierwsza weszła do wody by się ochłodzić. Była bardzo chętna, ale stała tylko przy brzegu chłodząc łapki :) Tak, wiem, nie wolno psa wsadzać do wody... Ale ja nie zrobiłam tego na siłę. Po prostu pomogłam jej się oswoić, bo ona bardzo lubi wodę, tylko boi się większych głębokości. Weszłam trochę dalej, że miałam wody tak poniżej kolana i delikatnie postawiłam sunię. Pływała! Co prawda tylko do brzegu, ale to na razie początek :)
Pierwszy punkt programu to było kopanie dołków celując mokrym piaskiem wprost na nogi Pańci.
Widzicie psa? :D
     Wracamy do domu. W poniedziałek byłam w "centrum wsi". W tzw. domu towarowym kupiłam hula-hop i sobie kubek z psem. Ładny? Ocena zależy do Was ;) A w delikatesach Centrum zostały zakupione dwie karmy - sucha Mr. Dog i taka w formie pasztetu Butcher's. Za obydwoma Daisy'unia wręcz przepada. To dziwne, bo nie gustuje ona w gotowych jedzeniach.











     Jak znowu pojedziemy na wieś, to zaczynam budować tor agility! Na razie zrobiłyśmy trochę ćwiczeń wstępnych, tzn. nauczyłam sunię przeskakiwania przez koło (hula-hop) na komendę "Hop!". Powyższe hula-hop zostanie przymocowane do dwóch kijów i wbite w ziemię. Oczywiście nie na wielkiej wysokości, na początek 20 cm. Z tego co się dowiadywałam, jeśli jamniczek nie ma dużej nadwagi (a Daisy ma? No popatrzcie na tego chudzielca! W realu jest jeszcze chudsza niż na zdjęciach) i ma zdrowy kręgosłup, nie ma żadnych przeciwwskazań. :) Żałuję że nie zrobiłam zdjęcia jak sunia przeskakuje kółko, ale nie miałam jak sama, ktoś musiałby trzymać kolo lub aparat.
     A teraz niespodzianka... Otóż Daisy'unia nauczyła się aportować! :) Co prawda to zasługa mojej babci, bo to ona ją nauczyła, ale ja jestem dumna i tak. Z tej okazji filmik! Radzę oglądać bez włączonych głośników...
Niestety przez YouTube zdecydowanie pogarsza się jakość filmów :/
     A wczoraj mieliśmy wycieczkę u weterynarza... To już w Krakowie. Daisy złapała kleszcza, a że był dość mały i moja babcia źle go wyciągała (nie dość że pesetą, to jeszcze ruchem do góry), to aparat gębowy został w skórze... To było straszne... Całą drogę sunię niosłam, bałam się ją puścić, miała łyse i zakrwawione miejsce... Teraz na szczęście jest już dobrze. Nawet pan weterynarz ledwo dał radę wyrwać gnoja. Psinka dostała antybiotyk, szary spray i dwa zastrzyki. Dostaliśmy też do domu dwie tabletki antybiotyku na przyszłość.
To rana już po powrocie to domu. Taka srebrna po sprayu.
Mama na następne razy kupiła specjalne kleszczołapki. I dobrze że to zrobiła, bo dzisiaj rano na szyi znalazłam dwa kolejne, białe i dość duże. Były koło siebie. Łatwiej było je wyciągnąć, w końcu duże. Musiałam poinstruować babcię jak je usuwać. Jednego wyrwała ona, przeraźliwie ciągnąć sunię za skórę, ale dobrze że kręciła. Z drugim rozprawiłam się ja, i muszę przyznać się że jestem z siebie dumna. Nie musiałam nawet ciągnąć, kręciłam tylko. Pewnie trochę za dużo razy, ale bałam się że się nie oderwie ;).

     Uff, to już prawie koniec. Powiem jeszcze jedno: jutro wyjeżdżam na kolonię i nie będzie mnie do 23 lipca. I pytanie do Was: czy chcecie zobaczyć potem zdjęcia? Bo biorę aparat. Wiem że to nie psie, ale mogę dodać więc pytam. ;)
Pozdrawiam i do "zobaczenia" za 11 dni! :)

11 komentarzy:

  1. Zdjęcia rosy są przepiękne, fotografia makro pełną parą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie długi post,ale to dobrze :D. Super, że byłyście na wsi,my też niedługo się wybieramy. Może niedługo bardziej się odważy wchodzić do wody :).
    Ładne zdjęcia, a z obozu też możesz dodać :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Super zdjęcie, szczególnie te z kroplami <3
    Ja to samo robiłam. Brałam psa troszkę głębiej i musiał płynąć :)
    Ech,z tymi kleszczami. Najgorsze gówno.
    Czekamy na Twój powrót i pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne zdjecie szczególnie daisy ;*
    Pozdrawiamy Kasia&Molly ;*
    http://mollunia.blogspot.co.uk/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne zdjęcia. Gratuluję sukcesu w aportowaniu. Kleszcze są naprawdę paskudną sprawą :/.

    Pozdrawiamy H&F
    http://jaimojaspanielka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Na kleszcze polecam obrożę "Foresto" firmy Bayer. Do tanich nie należy (100zł), ale świetnie chroni psy przed stworkami. U nas sprawdza się idealnie, od początku kleszczowego sezonu sunia nie miała ani jednego.
    Ps. kubek bardzo ładny i gratulujemy opanowania aportu :)
    [vizsla-kepi.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładne zdjęcia :) gratulujemy sukcesu :) kubek, naprawdę śliczny :D
    Pozdrawiamy :) http://borderoli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Super fotki :) Gratuluję sukcesu, jak i w aporcie jak i technice wyciągania kleszczy. Świetne zakupy, kubeczek uroczy.
    Pozdrowionka :)
    MDB i Szpice

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten kubek jest super! :D No tak moja Chillunia już nie raz miała kleszcze. Raz miała kołnierz. Biedaczka. No i gratuluję sukcesu w aportowaniu.

    OdpowiedzUsuń